|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Akuma
Emerytowany Admin
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 538
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Absolwent PWSZ / SSAmgr I Uni. Wroc.
|
Wysłany: Śro 10:10, 22 Lut 2006 Temat postu: Inwazja kina azjatyckiego. Za i przeciw. |
|
|
Branża kinowa rządzi się swoimi prawami a jedno z niepisanych praw mówi że jeśli coś się sprzedało masowo to trzeba wykorzystać koniunkturę i wypluć na rynek filmy o podobnej tematyce (kwestię poziomu celowo przemilczam). Tak było po sukcesie władcy pierścieni, a obecny wysyp horrorów trze po części wynika właśnie z tejże chęci zysku.
Natomiast trochę inaczej wygląda zjawisko, z którym zetknęliśmy się w ostatnich kilku latach, a mianowicie masowa inwazję filmów azjatyckich. Nie mówię tu o produkcjach kung fu czy filmach o tematyce historycznej, lecz o kinie dla przeciętnego azjaty. Często nie są to produkcje prosto ze studia, lecz dzieła sporo po premierze, które Europa odkrywa dopiero teraz.
W moim przypadku zaczęło się od japońskiej wersji The Ring, która wywarła na mnie spore wrażenie. Nie straszyła nagłymi obrazami i dźwiękiem – zamiast tego budowała gęsty i sugestywny klimat osaczenia. Same zdjęcia były często na tyle dziwne, że powodowały niepokój.
Kolejnym filmem był dark water (obecnie na ekrany wchodzi amerykańskie remake). Film również okazał się niezły i obejrzałem go z przyjemnością. Niestety potem zacząłem być bardziej krytyczny – fascynacja nowa modą powoli mijała. Kolejne azjatyckie produkcje okazywały się horrorami, za czym szła pewna wtórność i monotonia. Szczególnie w filmach japońskich, gdzie straszą zazwyczaj syreny, topielce i różne powyginane maszkary . Zaczęło robić się nudno. Na szczęście powoli zaczęły pojawiać się filmy o innej tematyce.
Druga rzecz, która zaczęła mnie drażnić to sposób przedstawienia akcji w azjatyckich filmach. W większości przypadków dominują rozwlekłe sceny, dziwne z dialogi (z perspektywy europejczyka), rozmowy mężczyzn z kobietami przypominają dialog między panem a sługą, warstwie dźwiękowej brakuje rozmachu i często przez cały film jest na jedno kopyt(k)o . Doszło do tego, ze gdy kumpel wpadał od czasu do czasu na seans, pierwsze pytanie jakie zadawał brzmiało: „azjatycki?”. Jeśli odpowiedź brzmiała „Tak” to wiedzieliśmy ze gramy w ciemno i film może nas znudzić samymi zdjęciami (gdy dochodziła do tego słaba fabuła to był już koszmar)
Ciekaw jestem jakie jest wasze podejście do azjatyckiego kina ?? Na pewno znajda się tu fani jak i zagorzali przeciwnicy. Piszcie .
Na koniec wrzucam dwa filmów które wyłamują się z tego schematu i po porstu trzeba je zobaczyć:
OldBoy (opis przeklejony z mojego posta w innym temacie)
Dla tych którym tytuł nic nie mówi. Jest to niezwykle wciągające i dopracowane fabularnie kino azjatyckie. Pewnego dnia facet budzi się w pokoju. Okazuje się, że nie może z niego wyjść, ktoś podaje mu jedzenie a na noc puszcza gaz aby więzień usnął. Facet nie może nawet popełnić samobójstwa - z pokoju zostały usunięte wszystkie służące temu przedmioty a każda próba jest natychmiast przerywana interwencją strażników. Mija 20 lat niewoli.
Więzień budzi się na łące a teczką. Od bezdomnego otrzymuje telefon, w którym słyszy głos człowieka, który zabrał mu 20 lat życia. Od tego momentu zaczyna się układanka z zaskakującym zakończeniem.
Infernal Affairs (Piekielna gra)
Koreańska opowieść o wyrafinowanej grze jaką prowadzi policjant i człowiek mafii. Co ciekawe obydwoje SA agentami zajmującymi wysokie miejsce w strukturze wroga, nie znają swojej tożsamości lecz w pewnym momencie dowiadują się o swoim istnieniu. Film jest naprawdę pomysłowy, dynamiczny i nie mydli widzowi oczu efektami specjalnymi. Z wielką przyjemnością śledzi się drogę obu wtyczek, ich życie osobiste i grę która dla jednego z nich musi zakończyć się śmiercią. Infernal Affairs to naprawdę dobre, inteligentne kino akcji
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
martin
aDMinistrator
Dołączył: 25 Lis 2005
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Absolwent rok 2007
|
Wysłany: Śro 19:37, 22 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Ja do tego pieknego opisu mogę dodać tylko tyle, że oglądałem Ring japoński i byłem po pierwsze nim znudzony, a po drugie wcale nie przyjąłem go jako horror, dla mnie była tam może jedna, dwie sceny, podczas, których serce mogło troche szybciej bić, innych filmów azjatyckich nie oglądałem, może po prostu zraziłem się do tego rodzaju kina:/
Ostatnio zmieniony przez martin dnia Śro 20:04, 22 Lut 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Śro 19:42, 22 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Ja z wielką przyjemnością obserwuję fascynację... wręcz fanatyczną fascynację u niektórych młodych Krajem Kwitnącej Wiśni. Stosy mangi, anime, japońskiego malarstwa, rzeźb, specyficzne drzewka Banzai (nie pamiętam jak się to pisze), japoński język i literatura - uczą się ludzie i to godne pochwały, bo wychodzę z założenia, że skoro słabo im idzie z językiem polskim, to dlaczego nie język japoński? Poza tym, sam jestem fanem azjatyckiego baśniowego kunsztu - co prawda akurat nie Ring, ale Hero (któremu wcale niesłusznie oberwało się za zupełne zamerykanizowanie) czy wreszcie tego samego reżysera genialny moim zdaniem (i zdecydowanie nie dla wszystkich) Dom Latających Sztyletów (scena w której podczas ostatniej walki o wybrankę serca, w której zmienia się pora roku z lata na zimę jest niesamowita, jak i tytułowe Latające Sztylety). Film ten jest już nie tak europejski - wręcz odcina się zupełnie od typowego kina akcji, choćby ujętego w formie poprzedniego filmu, ale gdy siedziałem w kinie, to czułem się jak "samuraj madafaka".
Inny film niszowy? Zapraszam do oglądnięcia Casherna - to co przedstawia tam reżyser wykracza poza wszelkie ramy tego, czego stworzono w klimacie anime (choć to normalny FILM a nie film anime). Nie widziałem takiego manifestu pacyfistycznego od czasów Hemingwaya i tak genialnego wykonania jeśli chodzi o warsztat - schizofreniczny film o zabijaniu i konsekwencjach (do kupienia w Empiku w Wałbrzychu).
Co mnie w tych filmach i grach pociąga (mój składzik gier na Ps2 składa się niemalże wyłącznie z japońskich produkcji:D)?
Dlaczego lubię takie kino? Bo lubię japoński patetyzm - krzyk w obliczu śmierci, wzniesiony miecz sprzeciwu, baśniowe oddanie się swojej kobiecie (bo zdolny w rzeczywistości do tego nie jestem:D), walka na śmierć i życie, która w odróżnieniu od kina Holywood rzeczywiście jest walką na śmierć i życie - a to, że tego nie rozumiemy wynika po prostu z różnic kulturalnych.
Ps. A obecnie czekam na Sillent Hill - to będzie coś!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Akuma
Emerytowany Admin
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 538
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Absolwent PWSZ / SSAmgr I Uni. Wroc.
|
Wysłany: Śro 21:55, 22 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Dorian, możemy uścisnąc sobie ręce . Ja również cenię sobie japońskie konsolowe produkcje (Hideo Kojima twórca wielkim jest) oraz azjatyckie kino w klimacie który przedstawiłeś. Celowo jednak wybrałem w opisie filmy horrorowate, bo to z nimi miał okazję zetknąć się przeciętny odbiorca.
Dorian Gray napisał: | Hero (któremu wcale niesłusznie oberwało się za zupełne zamerykanizowanie) |
Hero bardzo mi sie podobał bo odebrałem go jako baśń; opowieść o wojowniku. A najlepsza scena to walka w szkole kaligrafii, gdzie pod gradem strzał trwa prawdziwy balet. Genialny pomysł.
Dorian Gray napisał: | Zapraszam do oglądnięcia Casherna - to co przedstawia tam reżyser wykracza poza wszelkie ramy tego, czego stworzono w klimacie anime (choć to normalny FILM a nie film anime). Nie widziałem takiego manifestu pacyfistycznego od czasów Hemingwaya i tak genialnego wykonania jeśli chodzi o warsztat |
Casherna ogladałem i wywarł na mnie ogromne wrażenie. Zrobiłem sobie mały maraton - najpierw Akira (moja) a potem Cashern (pożyczony od kolegi). To co mnie uderzyło w tym filmie, to brak eksponowania krwi - naprawde ciekawy efekt. Pomijam fabułe bo nie mam nic do dodania do twojej wypowiedzi :).
Dorian Gray napisał: | krzyk w obliczu śmierci, wzniesiony miecz sprzeciwu, baśniowe oddanie się swojej kobiecie (bo zdolny w rzeczywistości do tego nie jestem:D), walka na śmierć i życie, która w odróżnieniu od kina Holywood rzeczywiście jest walką na śmierć i życie |
Azjatycie przedstawienie emocji jest jak najbardziej patetyczne i baśniowe, ale bardzo często jest też czymś co nazwałbym fanatyzmem. Zwróć uwage ilu jest bohaterów, którzy kierując sie wyższym celem stają sie całkowicie jednowymiarowi. To troche paradoks i nie wystepuje zbyt czesto, ale w kilku filmach uderzył mnie ten motyw.
Dorian Gray napisał: | Ps. A obecnie czekam na Sillent Hill - to będzie coś! |
Ja już rezerwuję pieniądze na bilet . Pamietam chwile spędzone podczas śledzenia histori Harrego (SH2 - IMO najlepsza) oraz Heather (SH3). Jeśli reżyserowi uda się zbudowac tak gęsty i sugestywny klimat jak w dwójce, to chyba padnę w kinie ze szczęscia. BTW, ciekaw jestem jak reżyser przedstawi motyw potworów; wszak dla każdego bohatera w serii są one inne w zalezności od grzechów przeszłości .
... no i zapomniałbym o pewnym fenomenie a mnianowicie ... Solid Snake'u. W MGS 1 i 3 amerykańska stylistyka i sceneria przeplata sie z japońską wrażliwościa i głębią postaci. Hideo wspiał sie na wyżyny - amerykanin by tego nie dokonał...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Śro 22:38, 22 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Akuma-> Nie od dziś wiadomo, że najwybitniejszymi twórcami gier komputerowych fabularnych i ambitnych są właśnie Japończycy. Wspomniany Hideo Kojima to właściwie twórca filmu i teatru - teatru moralności, uczuć, romantyzmu, wiary, śmierci i życia, miłości - słowem, dramaturg igrania na ludzkich uczuciach (kto widział zakończenie Metal Gear Solid 3: Snake Eater to wie, o czym mówię).
Swoją drogą, Hideo uspokoił mnie ostatnio wiadomością - podobno reżyserią filmu MGS zająć się miał Uwe Boll (znany z... całkowitych klap; synonim kiczu i odchodów), ale Hideo powiedział, że nie ma pojęcia, jak ten kretyn zdobył scenariusz i jakim prawem gada, że będzie reżyserował :) Możemy spać spokojnie.
Wracając jeszcze do Casherna - świetna tam muzyka została zawarta, a obrazy dziwacznie filtrowane po prostu porażają - zamiast akcji i płytkości, poszli w stronę dramatu i obyczajowości. Jak dla mnie bomba.
Zgadzam się co do tego patetyzmu i fanatyzmu - sam zresztą sobie odpowiedz, czym różni się Sephiroth od Clouda? Tylko poglądami; fanatyzm ten sam. A Snake z MGS3? Wiecznie posłuszny swojej mentorce - zawsze.
A w kinie? Patetyzm Hero to właśnie czysty fanatyzm - i ja to kupuję, bo amerykańskie kino chyba nigdy nie osiągnie tego, co osiągneli Chińczycy i Japończycy.
Co do Sillent Hilla - ja się w to boję grać! Autentycznie, po prostu wolę film oglądnąć, bo sikam, za przeproszeniem, w majtki przy grze. Jest zbyt... rzucająca się na psychikę :>
|
|
Powrót do góry |
|
|
Akuma
Emerytowany Admin
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 538
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Absolwent PWSZ / SSAmgr I Uni. Wroc.
|
Wysłany: Śro 23:09, 22 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Dorian Gray napisał: | Wspomniany Hideo Kojima to właściwie twórca filmu i teatru - teatru moralności, uczuć, romantyzmu, wiary, śmierci i życia, miłości - słowem, dramaturg igrania na ludzkich uczuciach (kto widział zakończenie Metal Gear Solid 3: Snake Eater to wie, o czym mówię). |
Zakończenie MGS3 spowodowało, że poczułem jak odpływa ze mnie powietrze. Po prostu mistrzostwo o którym mógłbym rozmawiać godzinami i interpretowąc na wiele sposobów, jednak nie chcę spoilować innym zabawy. Ale finał historii, uczucie Snake'a do Boss oraz wyjaśnienie historii tej ostatniej utwierdziły mnie w przekonaniu, że gry potrafią być wielkie i poruszać poważne uczucia i problemy. Paradoksem jest to, że takie gry można poznać tylko na konsoli, która jest (niesłusznie ) kojarzona ze sprzętem dla dzieci.
Dorian Gray napisał: | Nie od dziś wiadomo, że najwybitniejszymi twórcami gier komputerowych fabularnych i ambitnych są właśnie Japończycy |
Jako dzieciak traciłem masę czasu w salonach gier by później grać na Nes'ie, Snesie, Ps2, i gamecube. Wszystkie konsole były japońskie i to się czuło. Nie wiem czy kojarzysz te wszystkie cudowne RPGi na SNESa z Chrono Triggerem na czele. Square stworzyło coś czego nie można uchwycić w wielu dzisiejszych produkcjach.
Dorian Gray napisał: | Swoją drogą, Hideo uspokoił mnie ostatnio wiadomością - podobno reżyserią filmu MGS zająć się miał Uwe Boll (znany z... całkowitych klap; synonim kiczu i odchodów), ale Hideo powiedział, że nie ma pojęcia, jak ten kretyn zdobył scenariusz i jakim prawem gada, że będzie reżyserował :) Możemy spać spokojnie. |
Haha, Uwe Boll to prawdziwa "legenda" współczesnego kina akcji. Oczywiście ze cała sprawa jest mi jak najbardziej znana i musze przyznać ze miałem sporego bulwersa . Zresztą boski Uwe miał tez podobno maczać palce przy Halo i MGS (tak - przygotowania trwają!) ale gracze pewnie by go zjedli żywcem . Przy okazji - od kilku lat jestem jak najbardziej na bieżąco z rynkiem konsol i japońskich produkcji. Z chęcią bym o tym poplotkował :).
Dorian Gray napisał: | Zgadzam się co do tego patetyzmu i fanatyzmu - sam zresztą sobie odpowiedz, czym różni się Sephiroth od Clouda? Tylko poglądami; fanatyzm ten sam. A Snake z MGS3? Wiecznie posłuszny swojej mentorce - zawsze. |
Tyle tylko ze Sepiroth pozostał fanatykiem do końca a Cloude Stripe zmienił się podczas wędrówki z drużyną. Na końcu drogi nie był już tym samym najemnikiem co na początku. A co sądzisz o Squallu - to też niezbyt "europejska" postać. Introwertyk, ignorant a może trochę fanatyk w azjatycki sposób. Ale mimo wszystko dość ludzki, gdy w jego życie wchodzi Rinoa. To taki powiew świerzości jeśli chodzi o bohaterów FF. Bo Tidus czy Yuna są IMO niewiarygodnymi marionetkami (choć FFX bardzo sobie cenię za rozmach i taką roamntyczną naiwność :) )
Dorian Gray napisał: | Co do Sillent Hilla - ja się w to boję grać! Autentycznie, po prostu wolę film oglądnąć, bo sikam, za przeproszeniem, w majtki przy grze. Jest zbyt... rzucająca się na psychikę :> |
Ja nigdy nie zapomnę sytuacji gdy grając w SH3 w wakacje (za oknem pomarańczowy zachód słońca) do drzwi zadzwonił dzwonek. Stan w jaki wprowadziła mnie ta gra spowodował, że aż podskoczyłem. Nie przestraszył mnie ekran ale cos ze świata zewnętrznego - to tylko dowód, jak subtelny ale skuteczny w oddziaływaniu jest SH :).
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Czw 1:52, 23 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Co do Squalla - rzeczywiście spełnia założenia Junga - ale nie wiem czemu... ja go polubiłem. I to strasznie - swego czasu wręcz go wielbiłem. Możę wiąże się to z ówczesnym własnym stylem bycia, z którego nieco mi zostało - szybko zidentyfikowałem się z bohaterem. Ta postać jest tak dziwna, jak dziwny był Sepiroth w poprzedniej części - dziwny, bo nie taki jak Cloud i nie taki jak Sepiroth - strasznie złożona postać; według mnie bije Tidusa na głowę.
(I ta Rinoa... )
Ps. Na jakim nośniku masz Akirę?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
"Blades of Grass" Template by Will Mullis Developer News
|