|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Nie 17:29, 21 Maj 2006 Temat postu: Dorian Gray - Szminka / prolog - gender? / |
|
|
Fragment czegoś większego.
Szminka
Lubię przychodzić do tego kościoła. Nie łudzę się. Nie mam w nim przyjaciół ani znajomych. Twarze w skupieniu; twarde lica wmurowane w posadzkę. Dramatyczne pozy, tajemnicze napięcie i stan jakiegoś podejrzanego oczekiwania. Odprawiany prastary rytuał przewija się w tym samym tempie co zwykle. Mężczyźni w niedzielnych marynarkach klękają, komenda „kapelusze z głów!” wydana jakby w myślach przez Ducha Świętego. „Do hymnu!”, „Śpiewać!”, „Wierzyć!”. Wszyscy wiedzą, co mają robić. Doskonała maszyna; naoliwiona, spójna, niezawodna.
- Proszę klęknąć! – szepnęła staruszka zawinięta w chusty jak arabski fundamentalista.
Otrzeźwiła mnie. Do mnie Duch Święty nie mówi. Idę za tłumem i klękam obok kobiet, odgrodzonych od mężczyzn niewidzialną barierą tradycji. Wszystkie wyglądamy jak nasza mamusia, Ewa. Wszystkie klęczymy na tej posadzce, małe kamyczki wgryzają nam się w kolana i piszczele, ale jesteśmy silne i mocne. Nie damy się. Jezus przeżył pustynię; dał nam przykład, jak mamy żyć. Nie z takimi kamieniami sobie radził. Nasza sytuacja jest o wiele lepsza. Jezus zmarł na krzyżu po to, by ocalić nas przed próbą pustyni. Zostawił nam te pieprzone kamyki na posadzce, które przypominają o katordze pierwszych chrześcijan.
Widziałam pierwszych chrześcijan. Klęczeli jak my. Na arenie. Ten zły cesarz rzucił ich lwom na pożarcie. Przerażający obrazek. Mord. Ile bestialstwa czai się w ludziach. Wielkie kły pożarły matkę, dziecko, ojca. Krzyk i krew pomieszane z desperackimi modłami. Długo potem nie spałam. Chciałam być jak ci pierwszy chrześcijanie. Zapisałabym się w pamięci. Klęczę, modlę się i nagle paszcza lwa zaciska mi się na szyi, odrywa głowę, krew sika do góry, a ja już umieram i idę do Nieba. Taka czysta. Dziewica wręcz.
Zastanawiam się, patrząc na ukrzyżowanego Jezusa, ilu z nas, ludzi klęczących, modliłoby się, gdyby ktoś wpuścił do kościoła lwy. Kto pozostałby na miejscu, na tych kamyczkach, ziarnkach grochu. Może ja bym została. Księżniczka. Jedna. Jedyna. Kochana mała Beatka zginęła w obronie wiary. Zginęła w świątyni Jezusa i Pana Naszego. Rozerwana, rozwleczona przez lwy. Jej flaki znaleźć można było w nawach bocznych, na ołtarzu i konfesjonale.
Msza ma się ku końcowi. Wstajemy z kamyczków, kolana podziurawione, rajstopy znów na śmietnik; oto cena, jaką płaci się za prawdziwą wiarę. Jezus płacił o wiele więcej. Cóż to był za człowiek. Ile nam dał, ile pozostawił. Jestem dumna ze swych podziurawionych rajstop. Obtarcia pieką podczas kąpieli, a ja rozkoszuję się bólem. Ta krew przelewana jest po to, by upamiętnić pierwszy wbity kołek. Pierwszy twardy, stalowy, wyprostowany gwóźdź przebija się przez barierę ciała. Pierwszy ból. Pierwsza krew.
Jeszcze tylko klęknę po komunię. W tym świecie wiele dostaje się przez klęknięcia. Mniej lub bardziej udane. Wraz z kobietami padamy przed ołtarzem. Z jego czeluści wyłania się kapłan w długiej szacie. Zbliża się do nas z Komunią Święta. Szeleści. Czuję się niepewnie. Tak grzesznie. Nasze buzie ustawione na wysokości jego pasa wystawiają języki i czekamy w tych pozach na jego dar. Przekaże nam. Z powagą w głosie, z ukrywanym podnieceniem i potępianą wewnętrznie myślą, o której nawet nie mogę mówić, powie, walcząc z łamliwym tonem:
- Ciało Chrystusa.
- Amen.
Powrót spod ołtarza jest jak wyjście z salony rozkoszy. Jeszcze drżymy w ławach, a te skrzypią, zdradzając nasze stygnące odczucia. Mężczyźni spoglądają w naszą stronę niezbyt przychylnym wzrokiem. Ukrywamy twarze w dłoniach, poprawiamy chusty. Nie ma nas. Zapadłyśmy się pod ziemię, jakbyśmy obwiniały się za swoje myśli. Ukradkiem próbuję uspokoić drżenie ud. Ból między nimi narasta, w głowie huk, w brzuchu ciepło. Tak gorąco w tym kościele. Po plecach szaleją ciarki i karcące smagnięcia mentalną rózgą mężczyzn z drugiej strony kościoła. Wiemy, że to nasza wina. Nasza bardzo wielka wina. Są zazdrośni. My wszystkie jesteśmy kobietami. Mamy na imię Maria. Mamy w brzuchach ich pierwsze domy, kiedyś gwałtownie porzucone. W oczach Jezusa jesteśmy pałacami, a w oczach mężczyzn ruderami. Oto cena, jaką płaci się za prawdziwą wiarę.
Zawiść nie trwa długo, a przynajmniej chłopcy świetnie ją maskują. Otrzeźwia ich surowa skóra opasłego tomiska leżącego na ołtarzu i ukarany Jezus. Ukarany. Czy on mógł być ukarany? Dramatyzm. Tragizm. Tak uczą w szkołach. Ugodzony w bok, z przebitymi dłońmi wisi nad nami. Dynda. Między ziemią a niebem, tak jakoś.
Ile bym dała, by znaleźć się wtedy na wzgórzu. Maryja leżąca u stóp Jezusa całuje go po strugach krwi. Jęczy. I nagle ja wbiegam na scenę, akt pierwszy, scena pierwsza: „Stać czarty!”. Jezus ocalony, wtulam się w jego ramiona, coś mówię, łkam, on szepta do ucha, szepta mi te piękne słowa, wciąż kłujące mnie w piersi i uda, jakby na nowo wypalane blizny. Łzy spływają po naszych ciałach. Mokre włosy okalają szyje. Siedząca obok Maryja intonuje pieśń. Pieśń nad Pieśniami. Całuje mnie w policzek. Jest mi gorąca, rozpływam się w jego silnych, pooranych przemocą ramionach. Mój mesjasz. Ja w nim. On we mnie. Zdjęty z krzyża; nie tam jest jego miejsce. Rzymianie biorą w ręce długie gwoździe. Zbliżają się do nas, ale to już nie jest ważne. Nic nie jest ważne. Chwila. Pocałunek. Słowo. Co on powiedział, co on mi szepnął... Po ogrodzie hula szarańcza, nad nami burza, eksplozja wulkanów, Święta Helena, Wezuwiusz, Pinatubo, Etna, Thira, Krakatau, Toba. Ziemia się trzęsie, ryk, Chile i Shaanxi. Powiedz coś jeszcze, szepnij, choćby jedno słowo! Jornada del Muerto! I ból, jakiś syk. Moja mała Hiroszima. Nagasaki. Mój King pięciuset kilotonowy. Oni tuż, tuż, odezwij się, szepnij! Szczęk zbroi, wzniesione młotki – Jezusie! Za włosy, za twarz, kopniak w brzuch, w krocze, na ziemię szmato, wiesz za co? Wiesz za co? Gwóźdź przebija nasze dłonie, płaczemy krwią, Maryja śpiewa, Szatan tańczy walczyka. Bam! Drugi gwóźdź, dłonie zespolone, opuszkami palców i wystającym kolcem pieścimy się po czerwonych ciałach. Wszędzie posoka. Ptaszki i gwiazdki nad głową zataczają kółeczka. Szatan zaczyna wywijać hołubce i śpiewa: „You’re my heart, you’re my soul”. Omdlewam, wyginam szyję, jęk rozkoszy wciąż skądś dochodzi. To ja. Mój brzuch przebity włócznią prostopadle do jego brzucha. I z tej dziury piosenka leci, płyta winylowa: „I love you, love you, love you”. Odezwij się, Jezusie. A on całuje mnie w policzek, z ust wylewa mu się strumień krwi; łapię ten strumień. Jesteśmy czerwoni. Szepnij, kochany! Chyba umieram. Bam! Gwóźdź przebija nasze stopy. Moja kostka, jego pięta. Płaczemy krwią – jest karmazynowo. Zespoleni jak Pieta. Na zawsze w marmurze. Jedność. Krew. Połączeni gwoździami. On jest moim krzyżem. Crucifi! Crucifi! Crucifi! Powiedz, Jezusie, jedno słowo, szepnij, nim nas dobiją, nim pęknie niebo! I idą z młotami, wzniesione silne ramiona – nie dają nam czasu na powolne konanie – cios tuż nad uchem, już zaraz umrzemy, bam, bam, mayday, mayday. Szepnij, kochanie.
Szepnął i niebo pękło.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Akuma
Emerytowany Admin
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 538
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Absolwent PWSZ / SSAmgr I Uni. Wroc.
|
Wysłany: Nie 21:26, 28 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Zaskoczyłeś mnie. Naprawdę. Nie warsztatem - azbest pokazał ze temuż nic nie brakuje. Chodzi wiec o temtykę ale najlepiej zacznę od początku.
Kobieta z silnym poczuciem przynależności do wspólnoty, kościół, proste rytuały i niewidzialny mur pomiędzy kobietami a męzczyznami. No i ten kontrast przy spotkaniu z Jezusem - kontakt prawie że cielesny.
Będę szczery - spodziewałem się na koniec jakiejś obrazoburczej puenty czy czegoś w tym stylu a tymczasem zakonczenie okząło sie dla nie zaskoczeniem :). No i pytanie: co dalej i dlaczego akurat "szminka" ??
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Nie 23:25, 28 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Cóż. Widzę to trochę inaczej. Fakt, to opowiadanie (ta bohaterka) jest nieco inna od poprzednich. Czuje silną więź z Kościołem (ale czy prawdziwą i szczerą? Być może, skoro tak kocha Jezusa),
Cytat: | niewidzialny mur pomiędzy kobietami a męzczyznami. |
Dzisiejsze Kościoły niby nie mają podziału, ale wciąż, zwłaszcza w małych miejscowościach, kobiety po lewej, mężczyźni po prawej. Zresztą, chodziło mi tu o wyraźnie rozgraniczenie płci. Taki tam wątek gender :)
Cytat: |
No i ten kontrast przy spotkaniu z Jezusem - kontakt prawie że cielesny. |
Prawie? Na pewno prawie? :) Ja nie chcę niczego narzucać, ale ja wiem, co w moim zamyśle ta bohaterka widziała i robiła. Kluczem są nazwy własne wypisywane typu Etna, Pinatuba, Shaanxii, Jornada del Muerto... To nazwy rzeczywiste, istniejące - one są kluczem do prawdziwego stanu, według mnie, tej bohaterki. Jak nie chce ci się szukać, to mogę podać, czym są te nazwy :)
A i jedna sprawa - zawsze w Kościele denerwowała mnie duchowość, która tępiła. cielesność. Stąd takie diametralne odwrócenie sprawy. Myślę, że nawet katolik w tej sprawie mnie wesprze.
"Szminka" bo... to dopiero dwie strony wklejone z worda. Taki rozdział pierwszy opowiadania.
|
|
Powrót do góry |
|
|
suschi20
MODEratoR / CAMEratoR
Dołączył: 08 Mar 2006
Posty: 780
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: administracja II rok IV grupa
|
Wysłany: Nie 0:48, 04 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
dobre, podoba mi sie. nie rozumiem tylko jednej rzeczy dlaczego uzyles wlasnie tego:
"you're my heart, you're my soul"????? nie wydaje ci sie ze to moze sie zbyt kojarzyc z pewnym utworem MODERN TOKING (czy jakos tak, nie wiem jakt o sie pisze). W moim przypadku wlasnie w tym momencie wszystko mi sie rozwalilo, posypalo jak domek z kart. Autentycznie sie zaczytalam, a tu tak jak sam napisałeś pęklo moje wczytanie. Oczywiscie szybciutko powrócilam do zaczytania ale to juz nie bylo to samo!! no i oczywiscie czekam na dalsza czesc!!!
[ort]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Nie 11:26, 04 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
Wiem, że kojarzy to się właśnie z tym utworem i celowo to zrobiłem. To taki mój pogląd na Lucyfera. Wcale z niego taki brutal nie jest. No i na granicy kiczu wywija te hołubce.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
"Blades of Grass" Template by Will Mullis Developer News
|