Forum PWSZ AS w Walbrzychu Strona Główna
Home FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj


Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PWSZ AS w Walbrzychu Strona Główna -> Proza -> Gołąbek- proza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gołąbek
V Starszy wagarowicz



Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Inf.Naukowa i Bibliotekoznawstwo Wrocław

PostWysłany: Nie 18:51, 14 Maj 2006    Temat postu: Gołąbek- proza

Tekst ten powstał jako praca kontrolna na temat: "biblioteka moich marzeN".Postanowiłam stworzyć coś ciekawego, co by się przyjemnie pisało. Czemuż nie opowiadanie więc. Zdaję sobie sprawę z wielu braków, niedostatków.Z nam swe słabe strony, np. liczne powtórzenia. Ale generalnie jestem zadowolona z tego potworzenia. Miłej lektury. Wszelkie komentarze mile widziane

I

Jest wtorek 9 sierpnia 2011 roku, godzina 7:23. Chłodne poranne powietrze chytrze wpełzło przez ledwie uchylone okno. Starczyło jednak, by pobudzić czujny nos niemal siedmioletniego, rudego kocura noszącego dumne imię: Fiodor. Obudziwszy się z krótkiej drzemki począł delikatnie trącać swym różowym, wilgotnym pyszczkiem policzek śpiącej jeszcze Alicji. Był to jeden z jej dwóch ulubionych sposobów pobudki. Kobieta przeciągnęła się po czym spojrzała cudnie błękitnymi oczami na zwierzę i zastygła na chwilę w lekkim, pełnym czułości uśmiechu.

* * *

Na odświętnie udekorowanym, kuchennym stole, pośród świeżopachnących, jeszcze ciepłych maślanych bułeczek leżała bladozielona koperta. Alicja podniosła list i czym prędzej pobiegła we wciąż rozgrzaną pościel. Podciągnęła kolana i oparłszy się o pastelową ścianę zaczęła czytać.

„To doprawdy niesamowite.
Spotkajmy się zatem punktualnie o 17:23 w…”

Wyraz jej twarzy zdradzał ogromną ciekawość. Próbowała przez moment znaleźć odpowiedzi na dręczące ją właśnie pytania. Postanowiła jednak, że postara się zająć czymś innym. Inaczej nie byłaby w stanie nic zrobić. A przecież na biurku piętrzył się stos dziecięcych wypracowań z letniego kursu literackiego. Tak, Alicja była nauczycielką i uwielbiała wrażliwość maluchów a zatem zapoznawanie się z ich światem sprawiało jej niekłamana satysfakcję. Czerpała z tego mnóstwo radości i energii. Ponadto pozwalało jej to dowiedzieć się o rzeczach, które dziecko nie chciało powiedzieć wprost. W swych pracach bowiem otwierały się przelewając jednocześnie swe najgłębiej skrywane troski i tajemnice.

II

Dochodziła piętnasta. Promienie słońca zuchwale zalewały wnętrze pokoju. Przez ostatnich kilka dni upał dawał się mocno we znaki, a dziś dodatkowo „powietrze miało elektryczny smak”. Ludzie skupieni więc stali na mikroskopijnych, cienistych wysepkach popijając ze szklanych butelek rzadko kiedy jeszcze chłodną wodę.
Odziana w cieniutką, letnią sukienkę i skromne sandałki, z przewieszoną przez ramię lnianą torbą, filigranowa polonistka wyszła, jak mawiała: „walczyć ze światem”. Mijani po drodze małomiasteczkowi ludzie kłaniali się uśmiechając serdecznie. Kobieta kierowała swe drobne acz pewne kroki ku miejskiej bibliotece. Każdy z mieszkańców doliny znał dobrze rozległe korytarze tego uroczego zameczku. Z zewnątrz wydawał się być sporo mniejszy niż był w rzeczywistości. W środku sprawiał wrażenie, jak gdyby poszerzał się o kolejny wymiar.
Alicja przechodziła właśnie przez rozległy ogród, który otaczał zewsząd tę jakże znaczącą instytucję. Miejsce te porastało mnóstwo drzew, kwiatów, krzewów. Nic zatem dziwnego, iż spotkać tu można było rozsianych na drewnianych ławkach, zaczytanych miłośników słowa pisanego. Rozłożyste korony dębów i buków łącząc się za sobą tworzyły oazę spokoju dostarczając przy okazji, tak potrzebnej w owym czasie, odrobiny chłodu chroniąc równocześnie przed hałasem, gdyż biblioteka stała nieomal w sercu miasteczka. Zajmując jednak sporych rozmiarów przestrzeń stwarzała iluzje kompletnej alienacji od świata zewnętrznego. Panował tu swoisty mikroklimat, spotkać było możną leśne zwierzęta, posłuchać szumu wszędobylskich ptaków. Wystarczało kilkanaście minut i człowiek trafiał do "siebie". Tak bowiem czuli się tu odwiedzający.
Alicja przysiadła w pobliżu wielkiego dębu i wykorzystując ostatnie chwile zatopiła się w lekturze, wydanego własnym sumptem, kolejnego już tomu o Łosiu i Kocie, autorstwa szczecińskiego pisarza – Michała Pogody. Skończywszy schowała książkę do torby i spojrzała na swój zegarek z rysunkiem kurczaka na tarczy. Wskazywał 16:48. Do spotkania pozostała zatem niecała godzina. Ciekawość sięgała powoli punktu kulminacyjnego. Kobieta ruszyła w stronę głównego wejścia z zamiarem odnalezienia dla siebie kolejnej, jak zwykle niebanalnej pozycji. Za przeszło trzymetrowymi drewnianymi wrotami prezentował się potężny korytarz, na środku którego umiejscowione zostało centrum informacji.
Alicja wrzuciła książkę do otworu zwrotów i poszła posłuchać utworów Stachury (w oryginalnym wykonaniu). Sala muzyczna zajmowała pierwszy poziom podziemi. Wyciszona, z mnóstwem zakątków, pozwalała odpocząć i nasycić się dźwiękami płynącymi ze słuchawek. Miejsce to przypominało labirynt. Ściany szczelnie pokryte wszelkiego rodzaju nośnikami stanowiły jednocześnie rozmyślnie przemyślaną dekorację.
Kiedy dobiegł czas, Alicja odłożyła słuchawki i udała się w kierunku uroczej knajpki piętro niżej. Tam też umiejscowionych zostało sporo magazynów dostępnych jedynie pracownikom. Cierpliwość „pani od polskiego” niebawem zostać miała nagrodzona.
Trzymając, w lekko spoconej, dłoni torbę stanęła przy „ich stoliku” w samym rogu. Kąt oświetlał blask kilku świec, tworząc intymny nastrój. Zamówiła imbirowa herbatę i przysiadła na zwisającej, na grubym konopnym sznurku, huśtawce. To właśnie za sprawą całej tej bajkowej atmosfery chciałoby się tu pozostać na dłużej.
Anna przyszła w samą porę, a uradowana Alicja rzuciła się ku niej obdarzając jednak dość zaintrygowanym spojrzeniem.
- Ćssii – uprzedziła Anna. Od tej pory szeptały. – Uwierz mi, to doprawdy… Wciąż się nie mogę otrząsnąć. Musiałam Ci wreszcie powiedzieć. Chciałam jednocześnie, by stało się to właśnie dziś.
-Ale dlaczego?
-A którego dziś mamy?
-9 sierpnia
-I…- ciągnęła ja Anna. – Czyje dziś święto?
Jasne, Tove, Tove Jansson!
No to mamy już tylko połowę niespodzianki. Dokończ herbatę a sama zobaczysz z jakiego powodu całe to zamieszanie.
W chwilę później raźnym krokiem wyszły z knajpki. Obie nie potrafiły ukryć podniecenia. Na szczęście już tylko jeden poziom dzielił je od ujawnienia sekretu, który kilka dnie wcześniej odkryła Anna.
- Wiesz..- powiedziała schodząc po schodach. – Sporo ostatnio wspominałam o Tove, znów sięgnęłam do jej tekstów. Próbowałam potwierdzić.. dowieść samej sobie, że to możliwe, że.. Jak wiesz mieliśmy dziś dzień Tove i tym bardziej starałam się ją rozgryźć. Dotarłam do informacji, że jedna z pracujących tu niegdyś bibliotekarek zajmowała się pisaniem o Tove doktoratu. Nigdy go jednak nie ukończyła. Nie wiadomo również, co stało się z tymi wszystkimi, żmudnie zbieranymi materiałami. Wiesz, ona korespondowała z Jansson, i te listy tez gdzieś przepadły.
Alicja słuchała uważnie każdego słowa próbując dociec, uprzedzić rozwiązanie, jak to miała w zwyczaju.
- Słyszałam pogłoski, iż tamta kobieta dowiedziała się o czymś, czego nie chciała ogłosić światu, a nie chciała pisać pracy, która nie odkrywa całej prawdy. Zacne. Intrygowali ja Hatifnatowie, skąd się wzięli, co symbolizowali.
W międzyczasie dotarły do miejsca, w którym Alicja nigdy dotąd nie była. Zdała sobie sprawę, ze to, co widzialne z zewnątrz to zaledwie wierzchołek góry lodowej, że gmach rozciąga się pod powierzchnią całego ogrodu. Poczuła i pokryła ją gęsia skórka, a jasne włoski na pięknie opalonych ramionach najeżyły się. Chłodne powietrze i zapach starych, zwilgotniałych murów przesiąkał jej rachityczną posturę.
- Jeden z brytyjskich psychologów – mówiła śpiesznie Anna – twierdzi, że Hatifnatowie to tzw. Wampiry energetyczne. Jako postaci, u Jansson żywią się energią wyładowywaną podczas burzy, ale to tylko metafora. Teraz i ja uważam, iż ma to sens. To coś o wiele głębszego. Być może żywią się cierpieniem. Żyją, bo cierpią, bo odczuwają ból. Tove musiała spotkać kogoś, kto tego doświadczył. Jesteśmy.
Niewiele było widać, a to ze względu na panoszące się tu ciemności. Anna celowo nie włączała światła. Teraz wyjęła z kieszeni swetra małą latarkę, dającą nikły strumień niebieskich promieni.Alicja poczuła dreszcz na plecach i nieprzyjemny pęd powietrza docierający z głębi korytarza. Przycisnęła się kurczowo do Anny – jedynie wtedy czuła się bezpiecznie.
Przekręciwszy klucz w masywnym zamku wspólnie otworzyły zniszczone latami drzwi i weszły do środka. Teraz stało się jasne, dlaczego Anna poprosiła, w liście, żonę o trochę świec i zapałki. Kiedy zapłonęła pierwsza można było dostrzec, iż pomieszczenie, w porównaniu z innymi, jest raczej niewielkich rozmiarów. Mogło mieć najwyżej dwadzieścia metrów kwadratowych. Mrok rozjaśniał na tyle, by bez trudu nawet i czytać. Kilkanaście tlących się płomyków oraz stara lampa naftowa zrobiły swoje.
Alicja zastygła zdumiona. Cały pokój zajmowała „córka rzeźbiarza”. Stosy listów, druków, maszynopisów, rysunków, fotografii.
- Świątynia Tove.- Rzuciła zdumiona Alicja.- I tego wszystkiego dokopała się tamta kobieta? To dlaczego.. –zawiesiła głos. W tym bowiem momencie jej wzrok przykuło pewne płótno zajmujące dumnie fragment po lewej stronie ściany. Dziewczyna cofnąwszy się nagle kilka kroków upadła, potykając o stojący tuż za nią wysoki karton, wypełniony po brzegi pordzewiałymi ramkami.
- Jak to możliwe? – wycedziła przez zęby.- Czyżby to ona? Ale przecież ten obraz powstał zanim się urodziła.
- Cała heca w tym, kochanie, że wszyscy tak myślą. Historia jest taka, iż był to zwyczajne, w swej niezaprzeczalnej genialności, podarunek od Tove zapatrzonej w matkę, nota bene malarkę, która przyjaźniła się z Edwardem. W końcu do Norwegii od nich znów nie tak daleko. Przy okazji spotkań Tove nasłuchała się dość o jego ponurej biografii. Była bystrym, bardzo wrażliwym młodym człowiekiem, który pragnie podzielić się uczuciem z kimś jemu podobnym. Ona współodczuwała jego ból. Sama przecież dorastając odkryła, iż kocha kobietę, a więc motyw dość niepowszechny. Nie potrafiła się w tym odnaleźć, zrozumieć. Była rozdarta wewnętrznie niczym romantyczni bohaterowie.
Miała wtedy nieco ponad dziewiętnaście lat, Edward niecałe osiemdziesiąt. Nie zaprzeczał jako by to nie jego dzieło, nie był na tyle przytomny, zresztą tyle przeszedł. A młodziutkiej Jansson wcale nie zależało na karierze malarki, a i tak nieźle jej się powiodło. Wszak sztuka broni się sama.
Alicja milczała będąc nadal w lekkim szoku.
- J co?- odezwała się niepewnie.- Co my teraz zrobimy? Wiesz, z obrazem i całą resztą? Stała teraz przed dziełem w lekko rozdartej sukience odsłaniającej jej szczupłe udo.- Może powinnyśmy coś zrobić, żeby nikt się o tym nie dowiedział. Lepiej nie siejmy miazmatów kasandrycznego defetyzmu.

III

„ Szyby deszcz dzwonił, deszcz dzwonił sierpniowy”. Zbierało się na burzę. W kominku tańczyły frywolne iskierki. Alicja zwinęła się w fotelu i trzymając w dłoniach kubek gorącej czekolady, przyprawionej odrobiną mięty rozmawiała ukochaną. Ta zaś położywszy się naprzeciwko spoglądała właśnie na Fiodora, który przysiadł na oparciu kanapy specjalnym kocim sposobem.
Z typową sobie nonszalancją płonął ostatni tego wieczoru KRZYK.


Ostatnio zmieniony przez Gołąbek dnia Wto 0:11, 28 Lis 2006, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
owieczkaa
VII Kanciarz kolokwiowy



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z daleka

PostWysłany: Pon 17:52, 15 Maj 2006    Temat postu:

Ach...jacy charyzmatyczni bohaterowie! :) Bardzo lubie to opowiadanie, nie przeczę, że pierwsza gratulacje ładnie twórczyni złożyłam :) Bo niebanalne? Bo niebanalne. Bo ładna armata na końcu? Bo ładna. Bo występuję w jednej z głównych ról..? A i owszem :) Nobilitujmy te prozy, co są poezja. Nigdy nie na odwrót :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tereferka
VI Leser podrywacz



Dołączył: 28 Lut 2006
Posty: 166
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Filologia polska - Rok II - Grupa A

PostWysłany: Sob 14:29, 20 Maj 2006    Temat postu:

Czyta się całkiem dobrze, ale czegoś tu brakuje... sama nie wiem czego. A może czegoś tu za dużo? hm? :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
owieczkaa
VII Kanciarz kolokwiowy



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z daleka

PostWysłany: Nie 11:00, 21 Maj 2006    Temat postu:

A czego, Koksie? - z tym pytaniem zwracam sie do Koksa..(?)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tereferka
VI Leser podrywacz



Dołączył: 28 Lut 2006
Posty: 166
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Filologia polska - Rok II - Grupa A

PostWysłany: Pon 19:30, 22 Maj 2006    Temat postu:

No dobrze, skoro tak, skoro pytanie jest do mnie, to chyba muszę odpowiedzieć.
Więc mi się wydaje, że troszeczkę za dużo tu erudycji, którą dobry pisarz chyba nie musi się popisywać, co? Ale to tylko moje zdanie.
I jeszcze jedno: twierdzisz, że występujesz w jednej z głównych ról, no cóż, mi się wydaje, że mało tu prawdziwej Ciebie.
Pozdrowionka;)

Ps. za dużo cukru, za dużo...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
owieczkaa
VII Kanciarz kolokwiowy



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z daleka

PostWysłany: Wto 8:16, 23 Maj 2006    Temat postu:

"wszystko jest fikcja", jak twierdzi dr R. :) pamietaj
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tereferka
VI Leser podrywacz



Dołączył: 28 Lut 2006
Posty: 166
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Filologia polska - Rok II - Grupa A

PostWysłany: Wto 8:17, 23 Maj 2006    Temat postu:

Ja to pamiętami nawet popieram,a ty?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gołąbek
V Starszy wagarowicz



Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Inf.Naukowa i Bibliotekoznawstwo Wrocław

PostWysłany: Czw 11:43, 25 Maj 2006    Temat postu:

Tak,cukru pewno i sporo. Mogłabym od czasu do czasu trochu się pospierać. Taka trochu idylla. Fakt. Erudycji? Popisywać? Ciekawe. Bardzo możliwe. Ano. Myślałam,że będzie gorzej. A, że w roli głównej. Nie no pierwowzór jest, aczkolwiek była cokolwiek zaskoczona jakoby to ona niby. Powtórzę za poetą:"wszystko jest fikcja". Zdravim :>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PWSZ AS w Walbrzychu Strona Główna -> Proza Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

"Blades of Grass" Template by Will Mullis Developer News
Regulamin