|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
topka
III Doświadczony kociak
Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: politologia
|
Wysłany: Wto 20:46, 26 Wrz 2006 Temat postu: topka - "Fanatic" cz. 1 |
|
|
Czy istnieje tylko jeden świat? Świat, w którym codzienne życie może być tylko złudzeniem? W którym prawda rani, a kłamstwo koi? Czy też istnieje gdzieś świat pełen magii oraz tęsknoty za tym, co mogło być lub może się dopiero zdarzyć? Czy jeżeli nie będziemy wierzyć w wyobraźnię, zburzy się nasz pogląd na rzeczywistość, w której żyjemy?
„Fanatic” nie jest bajką lecz refleksją na pytania, w której być może nigdy nie znajdziemy odpowiedzi...
ROZDZIAŁ 1
BEHEMOT
Lorien, miasto piękne i zarazem sprawiające wrażenie władzy, teraz wyglądało łagodnie niczym niewinne spojrzenie. Drogi tego niewielkiego miasteczka otulone były jasnożółtą poświatą słońca, które odbijały się i po chwili padały na taflę jeziora, wokół którego zgromadzeni byli mieszkańcy. Plaża wokół wody przypominała biały śnieg, a łąki i pola były niczym zielone morze rozlewające się na pustą przestrzeń. Wszyscy byli uśmiechnięci, bo oto ten dzień poruszył miasteczko do radosnego życia, w którym odbywał się wielki coroczny festyn. Na zabawie tej mieszkańcy brali udział w zawodach oraz zmagali się o główną nagrodę: Złoty Róg Jednorożca.
Jednak był ktoś, kto nie brał udziału w hucznym wydarzeniu, które miało nastąpić już wkrótce. Siedział drętwo nad ladą baru, trzymając w ręce szklankę, w której znajdowała się margaritta z lodem. Jego czarny kapelusz i płaszcz kontrastowały z niebieskimi spodniami, do których przypięty miał srebrny, mosiężny łańcuszek. Spojrzenie było niczym strach przenikający przez każdego, kto choćby na chwilę popatrzył się w jego piękne, a zarazem chłodne, zielone oczy.
- Witaj! – rzekł do mężczyzny młodzieniec o jasnych, kręconych włosach, który ubrany był w beżowe spodnie i białą koszulkę.
- Nareszcie jesteś Clark. Myślałem, że już nie przyjdziesz... - odpowiedział mężczyzna. – Idziesz dzisiaj na zabawę?
- Nie wiem – rzekł młodzieniec, po czym zwrócił się do kelnera z prośbą o filiżankę kawy. – Myślisz, że ona przyjedzie?
- Kto? Diana? – burknął John i po chwili zastanowienia spojrzał na swego towarzysza z dziwnym błyskiem w oku, które jakby wyczekiwało natychmiastowej odpowiedzi.
- Nie. Chodzi mi o Elizabeth. Jest taka pełna wdzięku i... – nagle jego głos przerwał paniczny śmiech przyjaciela, którym zdołał zwrócić na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych osób w barze.
- Od kiedy tak gustujesz w kobietach?!.
Ledwo to powiedział, drzwi butiku rozwarły się z hukiem i zapadła cisza. Do środka wszedł mężczyzna o szerokich barach. Z jego ramion zwisała długa, postrzępiona peleryna, szyję miał przewiązaną czerwoną apaszką. Twarz miał ponurą, mroczną., ukrytą w cieniu olbrzymiego, brązowego kapelusza. Powoli zaczął przesuwać się w stronę lady, nie spowalniając swego kroku.
Po raz pierwszy Johna przeszedł zimny dreszcz, który przebiegł od karku w stronę dołu i spowodował wibracje, nad którymi nie mógł zapanować. Jego źrenice stały się węższe, twarz mu zbladła, a usta nie mogły wyksztusić żadnego słowa.
Mężczyzna popatrzył na młodzieńca złowrogim spojrzeniem, po czym wyszedł z baru.
***
- Nie do wiary! – krzyknął Clark. – Miałem odczucie, że jakby czegoś od ciebie chciał. Nie zauważyłeś tego? – przyjaciel potoczył wzrokiem w kierunku towarzysza, lecz ten był tylko i wyłącznie skoncentrowany na tym, aby dojść jak najszybciej do swego mieszkania i zapomnieć o wszystkim co wydarzyło się w barze.
- Nie mam teraz ochoty nad tym myśleć, mimo, że było w tym coś dziwnego. Jutro mam walkę na ringu i chciałbym ją wygrać, więc musze się wyspać – rzekł. Nie czuł już teraz pewności siebie, którą miał jeszcze zanim pojawiła się osoba, która zmieniła jego sen w rzeczywistość, z której nie można się było obudzić.
Szli powoli. Zaczynało robić się ciemno. Nie było oświetlonych dróg, a ich dom stał na obrzeżach miasta. Słychać było tylko huk sowy, rozglądającej się dookoła. Przerażająca cisza i mgła otaczała Clarka i Johna ze wszystkich stron, a niegdyś ciemne zakątki stawały się bardziej mroczne niż zawsze. Czas mijał nieubłaganie, coś musiało się wydarzyć.
Tymczasem w ich mieszkaniu, gdzie nikt z nimi nie mieszkał, nagle zapaliły się światła. Drzwi uchyliły się na całą oścież, a osoba w środku niecierpliwie oczekiwała na swoich „gości”.
- Nareszcie domek – powiedział zniecierpliwiony Clark.
- Poczekaj! – krzyknął jego starszy przyjaciel i chwycił Clarka za ramię. – Dlaczego palą się lampy w środku? Przecież mamy tylko jedne klucze.
- Nie mam zielonego pojęcia, ale możemy to sprawdzić – rzekł ze zdenerwowaniem.
Po chwili zastanowienia, ruszyli wzdłuż uliczki w kierunku mieszkania. Po cichu weszli do domu. Nie zauważyli jednak nic, co mogłoby ich niepokoić, oprócz czarnego kota, który domagał się mleka. Weszli na górę i z przerażeniem udali się do pokoju, z którego wydobywała się smuga dymu.
- Wejdźcie! – nakazał głos dochodzący z wnętrza. Na kominku palił się ogień, naprzeciwko którego stał fotel. Postać odwróciła się i ku zaskoczeniu Johna, był to ten sam mężczyzna z baru. Jego głos był dziwnie wysoki i zimny, jak nagły powiew lodowatego wiatru.
- Nie bójcie się. Mam dla was propozycję. Nazywam się Behemot, lecz nie mogę wam powiedzieć, kim jestem. Tego dowiecie się nieco później. Usiądźcie panowie.
- Czego pan od nas chce? Nie ufam ludziom – rzekł John
- To źle. Wiem o was wszystko, jakie życie prowadzicie, a nawet w kim zakochał się Clark. Czy nie chcielibyście tego zmienić?
- Co ma pan na myśli? Nie mamy zamiaru brać udziału w tym czymś, co ma nam pan do zaproponowania. A teraz proszę stąd wyjść.
- Wyjdę, ale i tak tu jeszcze wrócę. A po za tym Clark, Diana nie przyjedzie, ale czeka na ciebie ktoś na zabawie. Myślę, że powinieneś tam iść – burknął mężczyzna, po czym wyszedł z mieszkania.
Czytajcie i komentujcie
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Wto 21:42, 26 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Lorien, miasto piękne i zarazem sprawiające wrażenie władzy, teraz wyglądało łagodnie niczym niewinne spojrzenie. |
Pierwsze zdanie i dwa błędy. Bardzo brzydkie. Pierwsze: "sprawiające wrażenie władzy". Słucham? Prawie się zakrztusiłem. Już prędzej "mocarnego", "potężnego" - miasto nie sprawia wrażenia. Rozumiem, co chciałaś powiedzieć (chciałeś?), ale jest to niepoprawny skrót myślowy, a co najważniejsze, błędny gramatycznie. Drugi błąd "wyglądało łagodnie niczym niewinne spojrzenie". Daj mi znać, czy widziałaś kiedyś łagodne miasto, które na dodatek wyglądało niczym niewinne spojrzenie.
Cytat: | Drogi tego niewielkiego miasteczka otulone były jasnożółtą poświatą słońca, które odbijały się i po chwili padały na taflę jeziora, wokół którego zgromadzeni byli mieszkańcy. |
Nudne i toporne konstruowanie opisów.
Cytat: | Wszyscy byli uśmiechnięci, bo oto ten dzień poruszył miasteczko do radosnego życia, w którym odbywał się wielki coroczny festyn. |
W czym (w jakim którym?) - w tym dniu czy w tym mieście? Znów skrót.
Poza tym tekst naszpikowany wyrazami typu "które, który, niczym" itd.
Cytat: | Spojrzenie było niczym strach przenikający przez każdego, kto choćby na chwilę popatrzył się w jego piękne, a zarazem chłodne, zielone oczy. |
Tak, a oddech jego niczym zew śmierci, ble ble ble.
Cytat: | - Witaj! – rzekł do mężczyzny młodzieniec o jasnych, kręconych włosach, który ubrany był w beżowe spodnie i białą koszulkę. |
Nie tak. Znowu to "który <jakiśtam> był w" - powtarzasz te same konstrukcje. Nie lepiej skrócić:
- Witaj! - rzekł do mężczyzny chłopak o jasnych, kręconych włosach ubrany w beżowe spodnie i białą koszulę.
Cytat: | - Nie wiem – rzekł młodzieniec, po czym zwrócił się do kelnera z prośbą o filiżankę kawy. – Myślisz, że ona przyjedzie? |
Powtórzenie.
Cytat: | burknął John i po chwili zastanowienia spojrzał na swego towarzysza z dziwnym błyskiem w oku, które jakby wyczekiwało natychmiastowej odpowiedzi. |
Znówu przydługa kwestia. I na dodatek: "które jakby wyczekiwało natychmiastowej odpowiedzi". Eee... no ok. Jak oko może oczekiwać odpowiedzi? Błąd składniowy, mam nadzieję.
Cytat: | Ledwo to powiedział, drzwi butiku rozwarły się z hukiem i zapadła cisza. Do środka wszedł mężczyzna o szerokich barach. Z jego ramion zwisała długa, postrzępiona peleryna, szyję miał przewiązaną czerwoną apaszką. Twarz miał ponurą, mroczną., ukrytą w cieniu olbrzymiego, brązowego kapelusza. Powoli zaczął przesuwać się w stronę lady, nie spowalniając swego kroku. |
Skąd bierzesz tych bohaterów? Z podręcznika "Najbardziej szablonowe postacie w literaturze w pięć minut" ? Poza tym, kolejne powtórzenie "miał".
Cytat: | Szli powoli. Zaczynało robić się ciemno. Nie było oświetlonych dróg, a ich dom stał na obrzeżach miasta. Słychać było tylko huk sowy, rozglądającej się dookoła. |
Zbędny przecinek po "sowy".
Mam już dość. Nie wskazałem wszystkich wad. Każde zdanie, każdy akapit zawiera poważny błąd lub jakieś powtórzenie. Na dodatek ciągłe stosowanie tej samej konstrukcji w tworzeniu akcji i opisów "który był/który miał". Jakby tego było mało, postacie są proste, wyciagnięte z filmów i książek (notabene, marnych). Schemat jest dobry, gdy go nie widać.
Fabuła nudna. Właściwie zupełnie nic się tu nie wydarzyło. Ani nie jest to śmieszne, ani ciekawe, straszne, sensacyjne. Jakie to miało być?
Mam nadzieję, że nie obrazisz się na mnie za te słowa krytyki. Popraw błędy. I poćwicz konstruowanie opisów. Unikaj utartych i sztampowych porównań.
Pozdrawiam
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
"Blades of Grass" Template by Will Mullis Developer News
|