|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Pią 0:11, 03 Mar 2006 Temat postu: Miejsce pełne poezji. |
|
|
Pisanie
Kiedy dosiadam krzesła
aby przyłapać stół
i podnoszę palec
aby zatrzymać słońce
kiedy odgarniam skórę z twarzy
dom z ramion
i ciężko uczepiony
gęsiego pióra
z zębami wbitymi w powietrze
próbuję stworzyć
nową
samogłoskę -
Zbigniew Herbert
Tym, według mnie wspaniałym wierszem, chciałbym przywitaś Was, drodzy forumowicze, w wątku poświęconym poezji wieszczów, jeśli mogę tak zgeneralizować. Poprzedni wątek gdzieś się zapodział, dlatego w tym oto miejscu będziemy mogli zamieszczać wiersze, które są dla nas szczególnie pięknie lub z jakiegoś powodu interesujące - a może chcemy poszerzyć wiedzę o poezji, którą na chwilę obecną znamy jedynie z nazwy? A może pragniecie coś zinterpretować, pochwalić się znajomością jakiegoś niedocenionego białego kruka, pięknego erotyka lub dekadenckiego klimatu? A może chcecie zszokować kogoś dziwadłem napisanym przez jeszcze bardziej dziwnego poetę? A może... i wiele więcej.
Mam jedynie drobną prośbę - internet to nie wolna strefa i obowiązują nas prawa autorskie. By pozostać choć cząstkowo moralnym, proszę nie zamieszczać tu całych tomików poezji (które, smutna prawda, dostępne są w internecie), a jedynie te wybrane, godne waszej i naszej uwagi.
Niech będzie to karczma, w której przy stołach paląc opium i zapijając absyntem, będziemy mogli obcować z poetami, których podziwiamy, znamy, kochamy, krytykujemy i na których się wzorujemy.
Tyle ode mnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
maheusz
MODErator
Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 1136
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Świdnica - FP III - gr B
|
Wysłany: Sob 17:27, 18 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Chciałby przedstawić jednego z moich mistrzów - Aleksandra Błoka, rosyjskiego poetę początku XX w. Tworzył w epoce kiedy żyli Majakow, Broniewski, Pasternak, Sołowow i inni... Wiele przejął od nich, jest jednakże specyficznym symbolistą, którego poezja niezmiernie mi się podoba...
"Powieść" A.Błok
(tłumaczenie Julian Tuwim)
W oknie, powleczonym siecią kurzu, brudu,
Stał kobiecy profil jak milczący widz.
Dźwigał w dal gorliwie tłum szarego ludu
Ciężar miejskich plotek i znużonych lic.
A przed samym oknem z sterczącej latarni
Prosto w twarz przechodniom blask jarzący bił.
I w dżdżu mdławej sieci (nie białej i nie czarnej)
Każdy z nich (nie młody, nie stary) się krył.
Szli, jak idą tłumy w umarłej stolicy
Niespodzianie w światło wpadających zmór,
Szli i znów znikali, zmięci, szarolicy,
Pokorni smutkowi osowiałych chmur.
Nagle, niespodzianie - gęstą sieć deszczową
Przeszyło przekleństwo, okrzyk dzikich gróz,
Ktoś w czerwonej sukni, z niepokrytą głową,
Krzyczące niemowlę szybko w górę wzniósł.
I w tej samej chwili - kobieta bez sromu,
Córa zabaw nocnych przebiła się przez tłok,
Wściekle tłuc poczęła głową w ścianę domu
I z zwierzęcym krzykiem rzuciła dziecko w mrok.
Zeszły się mary nudy i mokre bezimieńce,
Ktoś zawodził głośno, coś prawiąc przez łzy.
A ona na wznak legła, rozrzuciwszy ręce,
Na chustce pokrwawionej, w kałuży skrzepłej krwi.
Lecz wzrok wyzywający, straszny, jak przed zgonem,
Szukał czegoś błędnie przez deszcz i przez mrok
I znalazł, i napotkał w oknie zakurzonym
Kobiety nieruchomej osłupiały wzrok.
Spotkały się ich oczy - zamarly dwie kobiety.
Tłum czekał niecierpliwie... I dłużył się czas.
Lecz na górze w szarym oknie opadły rolety,
A w tych oczach, co szukały, blask potęgi zgasł.
Umarły owe oczy. I znów deszczu siecie
Osnuły gwar niezgodny i ludzi spośród mgły.
I znów ktoś wznosił w górę krzyczące, małe dziecię,
Przeżegnując się, nieznacznie ocierał z oczu łzy.
Na górze zaś wątpliwie milczały szyby w mroku,
Bielała roleta i wiatr w okna wiał.
Ktoś niemowlę głaskał po mokrym, jasnym loku,
Ktoś odchodził cichutko. I odchodząc łkał.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angel
VI Leser podrywacz
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: FP 2008
|
Wysłany: Czw 22:27, 23 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Pozwolę sobie zamieścić tutaj pewien wiersz, śmieszny, zabawny, który poprawia mi humor, czyli...
"Satyra na bożą krówkę" Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
Po cholerę toto żyje?
Trudno powiedzieć, czy ma szyję,
a bez szyi komu się przyda?
Pachnie toto jak dno beczki,
jakieś nóżki, jakieś kropeczki-
ohyda.
Człowiek zajęty niesłychanie,
a toto, proszę, lezie po ścianie
i rozprasza uwagę człowieka;
bo człowiek chciałby się skoncetrować,
a ot, bożą krówkę obserwować
musi, a czas ucieka.
A secundo, szanowne panie,
jakim prawem w zimie na ścianie?!
Co innego latem, gdy kwitnie ogródek!
Bo latem to co innego:
każdy owad może tentego
i w ogóle.
Więc upraszam entomologów,
czyli badaczów owadzich nogów,
by się na tę spawę rzucili z szałem.
I właśnie dlatego w Szczecinie,
gdzie mi czas pracowicie płynie,
satyrę na bożą krówkę napisałem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
maheusz
MODErator
Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 1136
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Świdnica - FP III - gr B
|
Wysłany: Nie 13:52, 02 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Jeżeli chodzi o poezję Gałczyńskiego to najbardziej podoba mi się jego poważniejszy wiersz - "Wciąż uciekamy"
Wciąż uciekamy. Z miasta do miasta.
Inteligenci.
Tęskniąca nacja. Ginąca klasa.
Mali, zmarznięci.
Milionem rodzin. Z gramofonami.
Z kraju do kraju.
-Powiedzcie, gdzie jest nasza ojczyzna?
Wciąż nas pytają.
A my nie wiemy; a my płaczemy,
jak woda morska.
Pod sztuczną palmą listy piszemy
na brudnych dworcach.
Podoba się? Bo mi i owszem :).
|
|
Powrót do góry |
|
|
Demoniq
Emerytowany Admin
Dołączył: 26 Lis 2005
Posty: 1687
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 11:48, 13 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Klasyka. Charles Baudelaire.
"Wesoły zmarły"
W tłustej, pełnej ślimaków głębi czarnoziemu
Sam dla siebie wykopię rów obszerny w miarę,
Jak rekin drzemie w morzu, zasnę w zapomnieniu,
Wyciągnąwszy swobodnie swoje kości stare.
Kpię sobie z testamentów, gardzę grobowcami;
Miast pokornie świat błagać o jedną łzę małą,
Żywy - wolałbym raczej zmówić się z krukami,
By zleciały się szarpać me plugawe ciało.
Czerwie! Bez ócz i uszu czarne przyjacioły,
Zbliża się do was zmarły wolny i wesoły!
Wam zaś, synowie śmietnisk, myśliciele marni,
Niechaj zniknięcie moje sumień nie poruszy.
Powiedzcie mi, czy jeszcze są jakie męczarnie
Dla martwego wśród martwych zewłoku bez duszy!
Pierwotnie chciałam sie pokusić o zamieszczenie tu innego wiersza Baudelaira, a mianowicie "Litanii do Szatana" ale zdałam sobie sprawe, że zbyt płyko rozumiany mógłby wywołać zgoła niepotrzebne zamieszanie...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Wto 14:05, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Demoniq-> Wątpię, aby został "płytko" zrozumiany. Świetny to wiersz, według mnie oczywiście - czekam, aż zamieścisz :)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Demoniq
Emerytowany Admin
Dołączył: 26 Lis 2005
Posty: 1687
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 16:55, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
nio to z moja specjalną dedykacją dla Ciebie ;) ;*
oto i on:
"Litania do Szatana"
Ty nad wszystkie anioły mądry i wspaniały,
Boże przez los zdradzony, pozbawiony chwały,
O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!
O Ty, Książę wygnania, mimo wszystkie klęski
Niepokonany nigdy i zawsze zwycięski,
O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!
Głuchych mroków podziemia wszechwiedzący królu,
Lekarzu dobrotliwy ludzkich trwóg i bólu,
O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!
Któryś rzucił w pierś nawet najlichszych nędzarzy
Skrę miłości, co Raju pragnieniem się żarzy,
O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!
Który Śmierć zapłodniwszy, swą oblubienicę,
Zrodziłeś z nią Nadzieję, szaloną wietrznicę,
O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!
Który w oku skazańca zapalasz błysk dumy,
Że patrzysz z szubienicy wzgardą w ludzkiej tłumy,
O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!
Który znasz najtajniejsze ziemskich głębin cienie,
Gdzie zazdrosny Bóg drogie pochował kamienie,
O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!
Który wzrokiem swym jasnym przejrzałeś metale
Od wieków śpiące w głuchym, mrocznym arsenale,
O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!
Który chronisz od śmierci i zgubnego strachu
Lunatyków błądzących po krawędziach dachu,
O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!
Który starym pijaka kościom niepożytą
Giętkość dajesz, gdy wpadnie pod końskie kopyto,
O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!
Któryś człeka słabego, by mu ulżyć męki,
Nauczył proch wyrabiać i dał broń do ręki,
O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!
Któryś piętno wycisnął, co hańbą naznacza,
Na czole bezwstydnego chciwca i bogacza,
O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!
Który sprawiasz, że kobiet upadłych wzrok pała
Uwielbieniem łachmanów i chorego ciała,
O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!
Pochodnio myślicieli, kosturze wygnańców,
Spowiedniku wisielców i biednych skazańców,
O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!
Ojcze przybranych dzieci, których Boga Ojca
Gniew i mściwość wygnały z rajskiego Ogrojca,
O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!
Modlitwa
Chwała tobie, Szatanie, cześć na wysokościach
Nieba, gdzie królowałeś, chwała w głębokościach
Piekła, gdzie zwyciężony, trwasz w dumnym milczeniu!
Uczyń, niechaj ma dusza spocznie z Tobą w cieniu
Drzewa Wiedzy, gdy swoje konary rozwinie,
Jak sklepienie kościoła, który nie przeminie!
Proszę nie rzucajcie we mnie czosnkiem, nie celujcie krucyfiksem, etc. Jakby to co Dorka na stos, ja jestem za młoda by umierać ;)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tereferka
VI Leser podrywacz
Dołączył: 28 Lut 2006
Posty: 166
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Filologia polska - Rok II - Grupa A
|
Wysłany: Śro 21:51, 19 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Moim faworytem wśród poetów jest wielki Federico Garcia Lorca.
Oto przykład jego wspaniałej twórczości (to tylko moje skromne zdanie):
Są dusze, co mają...
Są dusze, co mają
modre gwiazdy z niebios,
w liściach czasu zorzę
poranną uwiędłą
i czyste zakątki,
co w swym wnętrzu strzegą
szmeru snów minionych
i tęsknot.
Inne dusze mają
widm ból i namiętność,
jabłka robaczywe
i dalekie echo
mknącego jak strumień
głosu spalonego.
Wspomnień pocałunków
pustą beznadziejność
i okruchy płaczu
dawno minionego.
Ma dusza od dawna
dojrzała. Dlatego
w gruz się sypie, siłą
zmąconą tajemną.
Młodzieńcze kamienie
urzeczone biegną,
aż spadną ku moich
myśli wodnym głębiom.
A każdy z nich mówi:
- Bóg jest tak daleko.
Albo może lepiej:
Piosenka o niewielkiej śmierci
Ruń księżyców śmiertelna.
W głębi ziemi krwi struga.
Dawnej krwi łąka senna.
Trawa śmiertelna nieba.
Światło z wczoraj i z jutra.
Piasku blask i noc ciemna.
Łąka ziemi śmiertelna.
Spotkałem się ze śmiercią.
Śmierć to była niewielka.
Pies gdzieś w szopie zaszczekał
Ku nieskończonym stertom
zeschłych liści i płatków
sunęła moja ręka.
Spopielała katedra.
Blask piasku i noc piasku.
I ona: śmierć niewielka.
Śmierć wobec mnie, człowieka.
Ona i ja. My sami.
Człowiek i śmierć niewielka.
Ruń księżyców śmiertelna.
Jęcząc i drżąc za drzwiami,
śnieg powietrze wypełnia.
Ja - i co? To, co było.
Człowiek, a ona za nim.
Łąka, blask, piasek, miłość
|
|
Powrót do góry |
|
|
Demoniq
Emerytowany Admin
Dołączył: 26 Lis 2005
Posty: 1687
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 21:50, 20 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Bez zbędnych słów.
Krzysztof Kamil Baczyński
TEN CZAS
Miła moja, kochana. Taki to mroczny czas.
Ciemna noc, tak już dawno ciemna noc, a bez gwiazd,
po której drzew upiory wydarte ziemi - drżą.
Smutne nieba nad nami jak krzyż złamanych rąk.
Głowy dudnią po ziemi, noce schodzą do dnia,
dni po nocy odchodzą, nie łodzie - trumny rodzą,
w świat grobami odchodzą, odchodzi czas we snach.
W serca - tak ich mało, a usta - tyle ich.
My sami - tacy mali, krok jeszcze - przejdziem w mit.
My sami - takie chmurki u skrzyżowania dróg,
gdzie armaty stuleci i krzyż, a na nim Bóg.
Te sznury, czy z szubienic? długie, na końcu dzwon. -
to chyba dzwon przestrzeni. I taka słabośc rąk.
I ulatuje - słyszę - ta moc jak piasek w szkle
zegarów starodawnych. Budzimy się we śnie
bez głosu i bez mocy i słychać, dudni sznur
okutych maszyn burzy. Niebo krwawe, do róży
podobne -leży na nas jak pokolenia gór.
I płynie mrok Jest cisza. Łamanych czaszek trzask;
i wiatr zahuczy czasem, i wiek przywali głazem
Nie stanie naszych serc. Taki to mroczny czas.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Czw 22:14, 20 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Szukam i nie mogę do cholery znaleźć.
Chodzi o wiersz "Hymn do Szatana" Giosue Carducciego (Giosue Carducci) wobec którego tyle zarzutów miał kler. Napisany został, z tego co wiem, na potrzeby masonerii (co ciekawe, wszystkie "dobre" źródła wspominają tylko o tym, że był noblistą, a o masonie milkną). Gdyby ktoś na to trafił, to duszę oddam, cyrograf podpiszę!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Demoniq
Emerytowany Admin
Dołączył: 26 Lis 2005
Posty: 1687
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 22:22, 20 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
A ja mam, ale się nie podziele, bo mam w nieczytelnej, że sie tak wyraże, dla Ciebie wersji ;P hiah hiah ;-) o czym zreszta sam doskonale wiesz ;-P
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Czw 22:37, 20 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Wybacz, nie uczę się włoskiego. Jakbyś po koreańsku zlalazła, to chętnie przeczytam
|
|
Powrót do góry |
|
|
Demoniq
Emerytowany Admin
Dołączył: 26 Lis 2005
Posty: 1687
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 23:15, 20 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Mam w wschodniotadżykistańskim dialekcie, ale pewnie też się nie nadaje, co? Eh, Ty i te Twoje wymagania ;P
|
|
Powrót do góry |
|
|
tof_fi
IV Młodszy kujon
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent
|
Wysłany: Czw 22:29, 04 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
a proszem, jeden z moich ulubionych :) Prośba Rafała Wojaczka
Zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej
Ostatni listek wstydu już dawno odrzuciłam
I najcieńsze wspomnienie sukienki także zmyłam
I choć kogoś nagiego bardziej ode mnie nagiej
Na pewno mieć nie mogłeś, zrób coś, bym uwierzyła
Zrób coś, abym otworzyć się mogła jeszcze bardziej
Już w ostatni por skóry tak dawno mi wniknąłeś
Że nie wierzę, iż kiedyś jeszcze nie być tam mogłeś
I choć nie wierzę, by mógł być ktoś bardziej otwarty
Dla Ciebie niż ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Nie 23:52, 07 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Przypadkowo trafiłem na stronę kretynów z pewnego teistycznego serwisu (Bóg równo rozumu nie rozdawał. Cóż...).
Artykuł był o rzekomej obrazie (LOL) papieża przez Jacka. Prezentuję buntowniczo treść wiersza Podsiadły. Bunt, manifa i gilotyna, o!
List do papieża Jana Pawła Drugiego. Pocztą niedyplomatyczną - Jacek Podsiadło
Widuję pana w telewizji, zwykle stoi pan w oknie z rękami rozłożonymi bezradnie nad tłumem strojąc miny. Gdyby zaprowadzić ociężałą trzodę na skraj przepaści i zepchnąć, czy pańskie pół Europy małpoludów nie stałoby się lotnym ptactwem? Być papieżem - cóż za smutek; być tak śmiesznym jak najgrubszy w klasie uczeń albo ten, któremu wąs nie sypnął się razem z innymi.
Jak radzi pan sobie z dogmatem o nieomylności, gdy zdarzy się panu pomylić w rachunkach? Poza chęcią kpiny ten problem prawdziwie mnie zajmuje. Starałem się lubić pana, chociaż wiersze pana nie są zbyt udane a wasi kapłani, mówiąc bez ogródek, wpychają ryj wszędzie.
Jednak pańskie słowa brzmiące „Nie jesteśmy pacyfistami; pragniemy pokoju, ale nie za każdą cenę” sprawiły, że pragnę napisać to, co następuje. Za pacyfistów nikt was nie uważa. Pokoju nie czyni się strojeniem min. Proszę zabrać swoich misjonarzy z Afryki i Azji. Kiedy milczeć wystarczy by kłamać, mówić „wiem” jest zbrodnią.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Pią 23:05, 12 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
No to lecimy.
Mój kochany STED przed śmiercią nabazgrał ten wiersz.
List do pozostałych - Edward Stachura
Umieram
za winy moje i niewinność moją
za brak który czuję każdą cząstką ciała i każdą cząstką duszy,
za brak rozdzierający mnie na strzępy jak gazetę
zapisaną hałaśliwymi nic nie mówiącymi słowami
za możliwość zjednoczenia się z Bezimiennym, z Pozasłownym, z Nieznanym
za nowy dzień
za cudne manowce
za widok nad widoki
za zjawę realną
za kropkę nad ypsylonem
za tajemnicę śmierci
w lęku, w grozie i pocie czoła
za zagubione oczywistości
za zagubione klucze rozumienia
z malutką iskierką ufności, że jeżeli ziarno obumrze, to wyda owoc
za samotność umierania
bo trupem jest wszelkie ciało
bo ciężko strasznie i nie do zniesienia
za możliwość przemienienia
za nieszczęścia ludzi i moje własne, które d�wigam na sobie i w sobie
bo to wszystko wygląda, że snem jest tylko, koszmarem
bo to wszystko wygląda, że nieprawdą jest
bo to wszystko wygląda, że absurdem jest
bo wszystko yu niszczeje, gnije i nie masz tu nic trwałego poza tęsknotą za trwałością
bo już nie jestem z tego świata i może nigdy z niego nie byłem
bo wyglada, że nie ma tu dla mnie żadnego ratunku
bo już nie potrafię kochać ziemską miłością
bo, noli me tangere
bo jestem zmęczony, nieopisanie wycieńczony
bo dużo wycierpiałem
bo już zostałem, choć to się działo w obłędzie, najdosłowniej i najcieleśniej ukrzyżowany
i jakże bardzo realnie mnie to bolało
bo chciałem zbawić od wszelkiego złego ludzi wszystkich
i świat cały i jeżeli tak się nie stało, to winy mojej w tym nie umiem znale�ć
bo wygląda, że nic tu po mnie
bo nie czuję się oszukany, co by mi pozwoliło raczej trwać niż umierać;
trwać i szukać winnego, może w sobie; ale nie czuję się oszukany
bo kto może trwać - niechaj trwa i ja mu życzę zdrowia,
a kiedy przyjdzie mu umierać - niechaj śmierć ma lekką
bo co do mnie, to idę do ciebie, Ojcze pastewny
żeby może wreszcie znale�ć uspokojenie, zasłużone jak mniemam, zasłużone jak mniemam
bo nawet obłęd nie został mi zaoszczędzony
bo wszystko mnie boli straszliwie
bo duszę się w tej klatce
bo samotna jest dusza moja aż do śmierci
bo kończy się w porę ostatni papier i już tylko kroki niech żyje Życie
bo stanąłem na początku, bo pociągnął mnie Ojciec i stanę na końcu i nie skosztuję śmierci
---
bo kto śpi nikomu krzywdy nie czyni
bo rozumiem nie-bycie i nie-czynienie
bo kocham braci moich: Lao-tse, Buddę i Jezusa i kocham wszystkich ludzi
i nie potępiam za… (tekst nieczytelny)
Bo w szpitalu…
[/img]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Pią 15:35, 26 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Oklepany, ale bardzo przez wszystkich kochany:
Ocalony - Tadeusz Różewicz
Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź.
To są nazwy puste i jednoznaczne:
człowiek i zwierzę
miłość i nienawiść
wróg i przyjaciel
ciemność i światło.
Człowieka tak sie zabija jak zwierzę
widziałem:
furgony porąbanych ludzi
którzy nie zostaną zbawieni.
Pojęcia są tylko wyrazami:
cnota i występek
prawda i kłamstwo
piękno i brzydota
męstwo i tchórzostwo.
Jednako waży cnota i wysępek
widziałem:
człowieka który był jeden
występny i cnotliwy.
Szukam nauczyciela i mistrza
niech przywróci mi wzrok słuch i mowę
niech jeszcze raz nazwię rzeczy i pojęcia
niech oddzieli światło od ciemności.
Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tereferka
VI Leser podrywacz
Dołączył: 28 Lut 2006
Posty: 166
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Filologia polska - Rok II - Grupa A
|
Wysłany: Sob 4:04, 27 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Julian Tuwim Grande Valce Brillante (fragment)
Czy pamiętasz, jak z tobą tańczyłem walca,
Panno, madonno, legendo tych lat?
Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca,
Świat, co w ramiona mi wpadł?
Wylękniony bluźnierca,
Dotulałem do serca
W utajeniu kwitnące, te dwie,
Unoszone gorąco,
Unisono dyszące,
Jak ty cała w domysłach i mgle...
I tych dwoje nad dwiema,
Co też są, lecz ich nie ma,
Bo rzęsami zakryte i w dół,
Jakby tam właśnie były,
I błękitem pieściły,
Jedno tę, drugie tę, pół na pół.
(Rośnie grom i strun, i trąb,
Rośnie krąg i zachwyt rąk,
Coraz więcej kibici
Chciwe ramię ochwyci,
Świętokradczo napełza
Drżąca ręka na pąk
drżący,
Huczą słońca grzmiących trąb,
Kołujący rośnie krąg,
Pędzi zawrót
kolisty
Po elipsie
falistej,
Jednomętnym rozpływem wiruje jak bąk.)
(. . . . . . . . . . . . . . . . . . .)
Gdy przez sufit przetaczam -
Nosem gwiazdy zahaczam,
Gdy po ziemi młynkuję,
To udaję siłacza.
Wątłe mięśnie naprężam,
Pierś cherlawą wytężam,
Będziesz miała atletę
I huzara za męża.
(Wniebowziętym bełkotem
O zabawie coś plotę,
Będziesz miała za męża
Skończonego idiotę,
Słuchasz, chłodna i obca,
Cudo-chłopca, co hopsa,
Żebyś miała za męża
Wytwornego światowca.)
A tu noga ugrzęzła,
Drzazga w dziurze uwięzła,
Bo ma dziurę w podszwie
Twój pretendent na męża.
Ale szarpnę się, wyrwę -
I już wolny, odeszło,
I walcuję, szurając
Odwiniętą podeszwą.
Z jakąś gracją diabelską,
Czardaszowo-węgierską,
Czarcie zataczam kręgi
Tą przeklętą podeszwą,
Trzęsę tyłkiem łatanym
I na pysku mam łatę,
Sześć kopiejek w kieszeni
I nic więcej poza tem.
Palce lewej mej dłoni,
Dziarsko w bok odrzuconej,
Między palce twe wchodzą
I znajdją pierścionek,
Zaciskają się kleszcze --
Choć krzyknęłaś, to jeszcze!
Niech cię boli, ty podłą,
To kółeczko złowieszcze.
Ja ci inny dam pierścień:
Ja ci moim nieszczęściem
Śliczną szyjkę owinę
Jeszcze przed tym zamęściam,
Mściwą pętlę zacisnę
Tę łąbędzią, tę wonną,
Będziesz tańczyć na stryczku,
Wiarołomna madonno.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tereferka
VI Leser podrywacz
Dołączył: 28 Lut 2006
Posty: 166
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Filologia polska - Rok II - Grupa A
|
Wysłany: Sob 4:04, 27 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Gałczyński Konstanty Ildefons Ulica szarlatanów
Szarlatanów nikt nie kocha.
Zawsze sami.
Dla nich gwiazdy świecą w górze
i na dole.
W tajnych szynkach piją dziwne
alkohole.
I wieczory przerażają
bluźnierstwami.
Wymyślili swe tablice
szmaragdowe.
Krwią dziewicy wypisali
charaktery.
Strachy w liczbach: 18,
3 i 4.
Przeklinamy Jezu-Chrysta
i Jehowę.
Szarlatani piszą księgi
o papieżach.
Zawsze w nocy mówią źle o
Watykanie.
Zawsze w nocy słychać szklane,
szklane łkanie:
płaczą gwiazdy zaplątane
w szkła na wieżach.
Kiedy miesiąc umęczony
wschodzi na nów,
alkohole z przerażenia
drżą słodyczą.
Nie pomogą alkohole:
W nocy krzyczą
łzy fałszywe szmaragdowych
szarlatanów.
Bardzo cicho i boleśnie
jest nad ranem.
Dzwonią dzwony, świt pochyla
się w pokorze.
Odpuść grzechy szarlatanom,
Panie Boże,
wszak Ty jesteś takim samym
szarlatanem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Sob 11:53, 27 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Uścisnąć ciemność
Charles Bukowski
zgiełk jest bogiem
szaleństwo jest bogiem
wiecznie trwający spokój
jest
wiecznie trwającą śmiercią.
agonia może zabić
lub
agonia może podtrzymać życie
ale spokój jest zawsze
przerażający
spokój jest najgorszą z
rzeczy
przechadzający się
mówiący
uśmiechający się,
zdający się być.
nie zapomnij o chodnikach
dziwkach,
zdradzie,
o robaku w jabłku,
barach, więzieniach,
samobójstwach kochanków.
tu w Ameryce
zamordowaliśmy prezydenta i
jego brata,
inny prezydent złożył urząd.
ludzie wierzący w politykę
są jak ludzie wierzący w
boga:
they are sucking wind
through bent
straws.
nie ma boga
nie ma polityki
nie ma spokoju
nie ma miłości
nie ma władzy
nie ma planu
trzymaj się z dala od boga
zostań niepokorny
staczaj się.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Sob 11:55, 27 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
I kolejny wiersz mojego mistrza. Równie znany i ceniony.
Tadeusz Różewicz
bez
Największym wydarzeniem
w życiu człowieka są narodziny i śmierć
Boga
ojcze Ojcze nasz
czemu
jak zły ojciec
nocą
bez znaku bez śladu
bez słowa
czmuś mnie opuścił
czemu ja opuściłem
Ciebie
życie bez boga jest możliwe
życie bez boga jest niemożliwe
przecież jako dziecko karmiłem się
Tobą
jadłem ciało
piłem krew
może opuściłeś mnie
kiedy próbowałem otworzyć
ramiona
objąć życie
lekkomyślny
rozwarłem ramiona
i wypuściłem Ciebie
a może uciekłeś
nie mogąc słuchać
mojego śmiechu
Ty się nie śmiejesz
a może pokarałes mnie
małego ciemnego za upór
za pyche
za to
że próbowałem stworzyć
nowego człowieka
nowy język
opuściłeś mnie bez szumu
skrzydeł bez błyskawic
jak polna myszka
jak woda co wsiąkła w piach
zajęty roztargniony
nie zauważyłem twojej ucieczki
twojej nieobecności
w moim życiu
życie bez boga jest możliwe
życie bez boga jest nie możliwe
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Nie 19:02, 28 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
To jest przyspamuję :)
Dedykuję demoniq. za kiedyś :)
Miłość Andrzej Bursa
Tylko rób tak żeby nie było dziecka
Tylko rób tak żeby nie było dziecka
To nie istniejące niemowlę
jest oczkiem w głowie naszej miłości
kupujemy mu wyprawki w aptekach
i w sklepikach z tytoniem
tudzież pocztówkami z perspektywą na góry i jeziora
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało
ale mimo to
...aaa
płacze nam ciągle i histeryzuje
wtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety.
|
|
Powrót do góry |
|
|
owieczkaa
VII Kanciarz kolokwiowy
Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z daleka
|
Wysłany: Pon 12:23, 29 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Z WIATREM K.K. Baczyński
Jesienie rok za rokiem idą,
gwiazdy jak deszcze szyby tną.
Zielone łanie na polanie,
u okien huczy serca bąk.
Nie płacz, kochana, lat złowrogich,
spod twoich rzęs zielony liść,
ptaki i drzewa trysną, drogi,
po których dalej trzeba iść.
Liście opadły. Wrócą liście
i modlitewne łuki gór,
przeminą ludzie w nienawiści,
zostanie trzepot ptasich piór.
Knieje się pienią - tylko pomyśl -
w powietrza falującym tchu
niedźwiedzi pomruk zaczajony,
niebieski jezior duch.
Nie płacz, kochana. Śpij w cierpieniu,
na dłoni mojej drżący ptak,
rzekom i mnie, i wiosen cieniom,
i miłowaniu lat.
Przeminie łoskot burz gwiaździstych,
nie stanie ludzkich burz.
Nam, śpiewającym pieśni czyste,
serce rozetnie czas jak nóż,
Bo już kolebią aniołowie
imię - jak złote imię gwiazd,
próchnieje pod stopami czas,
zostaje wieniec chmur na głowie.
Bo już kolebią aniołowie
na niewidzialnych dłoni śnie
proste jak sosna, czyste dnie
rosnące w ptasim słowie.
29 IX 1942
----------------------------------------
Bardzo mnie smuci to ciągłe utożsamianie Baczyńskiego z Wojną. a spójrzcie:
ZNÓW WĘDRUJEMY (tegoż)
Znów wędrujemy ciepłym krajem,
malachitową łąką morza.
Ptaki powrotne umierają
wśród pomarańczy na rozdrożach.
Na fioletowoszarych łąkach
niebo rozpina płynność arkad.
Pejzaż w powieki miękko wsiąka,
zakrzepła sól na nagich wargach.
A wieczorami w prądach zatok
noc liże morze słodką grzywą.
Jak miękkie gruszki brzmieje lato
wiatrem sparzone jak pokrzywą.
Przed fontannami perłowymi
noc winogrona gwiazd rozdaje.
Znów wędrujemy ciepłą ziemią,
znów wędrujemy ciepłym krajem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Demoniq
Emerytowany Admin
Dołączył: 26 Lis 2005
Posty: 1687
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 14:36, 29 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Owieczkoo ten Baczyński od Ciebie to jak plaster miodu na moje (tekturowe:P) serduszko ;)
Edward Estlin Cummings
***Śmierć jest
śmierć jest czymś więcej niż
te sto czy ileś
dźwięków tłumów zapachów ona
ona się spieszy
prześcigając każdą
taksówkę uśmiech czy punkt widzenia
sprzedajemy i nie kupujemy
niczego tak niezbędnego jak
śmierć i w przeciwieństwie do koszul
krawatów spodni
ona jest nie do zdarcia
nie panie szanowny i właśnie dlatego
choć jest naturalne że odkrywca
Ameryki eteru kina
może mieć pretensje do powszechnej doniosłości
dla mnie dla ciebie nie ma nic
takiego co by miało szczególne
znaczenie a więc póki jest
trochę słońca i troszkę
księżyca my wbrew robakom
nienawidzimy śmiejemy się tańczymy shimmy
Tadeusz Boy Żeleński
Dusza poety
Scena estradowa
Sala przyćmiona. Scenka oświetlona seledynowym światłem. Na kanapie leży poeta i chrapie, odczasu do czasu mu się odbija. Na podłodze stoi miednica. Akompaniament gra bardzo delikatnie ustęp z "Karnawału" Schumanna pt. "Chopin". Z ciała poety wychodzi jego dusza w kształcie powabnej postaci niewieściej, odzianej w powłóczyste gazy, i tak żali się przed publicznością:
Usnął. Usypia. Jeszcze chwila jedna,
A już polecę, na krótko, niestety!
Ulecę W przestrzeń, ja, skazanka biedna,
Dusza poety...
Ha! Jakaż dola! Potęgą nieznaną
Na wiek wtrącona w to leniwe cielsko,
Więzić w nim muszę mą niepokalaną
Glorię anielską...
Jedno wytchnienie to, gdy sen go zmorzy
Lub gdy z opilstwa legnie jak trup blady,
A mnie porywa wówczas wicher boży
Hen, w gwiazd miady...
Kto nas sprzągł razem? Po co? W jakim celu?
Za czyje winy? Na pokutę czyją?
Każąc śnić życie jednemu wśród wielu,
Co tylko żyją?...
Po co i na co tłuc mi się daremnie
W tej biednej piersi, ach, nazbyt człowieczej,
Tchnąc w nią niepokój tej, co mieszka we mnie,
Ogromnej rzeczy?...
Za co mi cierpieć, jak w godzinie męki,
Którą śmie nazwać godziną tworzenia?
Plami dotknięciem swej kosmatej ręki
Mój świat marzenia...
Za co mi patrzeć, jak pomiędzy gminem
W mój blask się stroi, mą boskością puszy,
Jak się bezecnym staje kabotynem
Swej własnej duszy?...
A znowu, kiedy nań się wzajem patrzę,
Jak go szaleństwo mych skrzydeł urzekło,
By go przez wzruszeń sensacje najrzadsze
Gnać w zwątpień piekło;
Gdy widzę, jaką kaźńię wprzęga srogą,
Aby się czepić by za kraj mej szaty,
Żal mi nędzarza, co płaci tak drogo
Bilet w zaświaty...
Jam winna temu, że w odmęcie grzechu
Melodii szuka dla swej biednej pieśni,
Klnąc los swój, iż mej harmonii oddechu
Nie ucieleśni...
Poeta wydaje dźwięk przeciągły a podejrzany.
Jam winna temu, że to, co zamarło
W człowieczej piersi z odwiecznych zrozumień,
Próbuje wskrzesić lejąc w spiekłe gardło
Żytniówki strumień...
Poecie haniebnie się odbija.
Ja go w sromotne Pędzę lupanary,
Rwąc się ku piękna wiecznego świątyni,
I patrzeć muszę, na domiar mej kary,
Co on tam czyni...
Poeta oblizuje się przez sen.
I jedno tylko pragnienie tajemne,
I jedno tylko przyświeca mi hasło:
Rozżarzać tchem mym to płomię nikczemne,
By rychlej zgasło...
I czekam, marzeń nić snując leciuchną,
I pytam z drżeniem co chwilę, azaliż
Nie przyjdzie moment wreszcie, że to próchno
Zmiecie paraliż?..
Wówczas skrzydłami zatrzepocę i nad
Ziemskie padoły zapieję radością,
Że już się skończył śmieszny konkubinat
Prochu z wiecznością!...
Poeta chrapie przeciqgle i przewraca się na drugi bok, wypinając się ku publiczności gestem mimo woli i niewinnie prowokacyjnym.
1913
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorian Gray
MODErator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: absolwent, UJ
|
Wysłany: Pon 23:32, 29 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Pantofelek - Andrzej Bursa - dedykuję kumplowi PlaYerowi:)
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
========
I arcygenialne moim zdaniem - DEDYKUJĘ ROBERTOSOWI I MAHEUSZOWI :)
Poeta - Andrzej Bursa
Poeta cierpi za miliony
od 10 do 13.20
o 11.10 uwiera go pęcherz
wychodzi
rozpina rozporek
zapina rozporek
Wraca chrząka
i apiat
cierpi za miliony
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
"Blades of Grass" Template by Will Mullis Developer News
|